Sportowe życie - Artur Rojek zobacz tekst, tłumaczenie piosenki, obejrzyj teledysk. Na odsłonie znajdują się słowa utworu - Sportowe życie. było sobie życie - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk. było sobie życie (64921) Wszystkie (64923) Kręcił się sztos, siwiał mi włos, nie było trosk Jeśli były zamieniałem je na sos Wprost ci powiem Życie piję twoje zdrowie Warto, bowiem kto cię stracił już się nie dowie Za to bliscy jego, człowiek, schowają ból w sobie Ktokolwiek nie szanuje, może stracić je Nie chodzi o śmierć, tu wystarczy zeszmacić się francuska piosenka z TV5. witam, dzisiaj około 17.30 widziałem na TV5 reklamę francuskiego programu - coś w rodzaju "Jak oni śpiewają". W tym fragmenciku jakaś pani śpiewała taka piękną francuską piosenkę, wśród jej słów padało "melodie". Wiem, że to praktycznie żadna podpowiedź, ale może jednak ktoś skojarzy i mi. Tekst i Chwyty Piosenki: Harcerskie życie Kiedy biegłam raz ulicą, C Tak samotna, taka sama, d Wnet ujrzałam gdzieś w oddali C Harcerski mundur, druh go miał. a Pod kopułą przeszła iskra, d Zachęciła, dodała sił, G Więc wstąpiłam do drużyny C No i tak zaczęło się C7 Harcerskie życie przeplatane przygodami, d G Harcerskie Kiedyś też to zobaczysz i powiesz mi tak. Zniknie Warszawa tak jawa jak sen. Życie to nie zabawa dobrze to wiem. W moich snach wciąż Warszawa i do grosza wciąż grosz. Ktoś mi mówi to sprawa a ja chcę uciec stąd. Ref.Wszystko było by inne. Gdybyś tu była ja wiem. Nie tak trudne i dziwne. Gdybyś tu była ja wiem. 9wcmnTL. „Było sobie życie, czyli rozważania nad niedopita szklanką” to tytuł programu z jakim odwiedził Nowy Dwór Mazowiecki poeta, kompozytor i wykonawca, założyciel Wałów Jagiellońskich, Grzegorz Bukała. W programie znalazły się „stare” przeboje artysty takie jak: Twój pierwszy elementarz, czy Grusza ,a sprawa polska, ale także nowsze dzieła: O niemocy twórczej w temacie miłości czy najnowsze jeszcze ciepłe A miało być tak pięknie. Ciekawe i mądre teksty, atrakcyjne kompozycje, wciąż mocny, charakterystyczny głos, oraz niezwykła charyzma artysty, wsparte pięknym głosem Miłki Małeckiej i akompaniamentem Artura Grudzińskiego złożyły się na niezwykle emocjonalne i ciekawe widowisko. Sprawcą recitalu Grzegorza Bukały w Nowodworskim Ośrodku Kultury był poeta, kompozytor, bard i założyciel Sceny ZAUŁEK, Wojtek Gęsicki, który zaprosił Grzegorza do udziału w zaułkowym wieczorze. Bardzo Kulturalny Wieczór ze Sceną ZAUŁEK w naszym ośrodku otworzył tradycyjnie gospodarz artystycznych spotkań Wojtek Gęsicki, który zaśpiewał dla nas kilka piosenek z najnowszej swojej płyty poświęconej twórczości Leonarda Cohena „Wspomnienie – utwory Leonarda Cohena śpiewa Wojtek Gęsicki”, wprowadzając publiczność w specyficzny dla jego wykonań, refleksyjny Leonarda Cohena w wykonaniu Wojtka Gęsickiego w połączeniu z twórczością Grzegorza Bukały dały bardzo interesujący efekt w postaci niezwykle interesującego i barwnego muzycznego wieczoru, który wywarł bardzo duże wrażenie na nowodworskiej publiczności, która owacją na stojąco podziękowała artystom. Monika Marszał na swoim profilu instagramowym opowiada o dzieciństwie lat 80. i 90., przywołuje smak gumy balonowej, wakacje u babci, wyjadanie kruszonki z miski i dyskoteki przy oknach zasłoniętych kocami. Jej profil jest pełen sentymentu, który został zebrany w całość w audiobooku "Dom pachnący pomarańczą". Fragment audiobooka prezentujemy poniżej. "Dom pachnący pomarańczą" Moje dzieciństwo było wspaniałe, choć nie lubiłam notorycznie powtarzanego: "Ustąp, jesteś najstarsza". Dobrze, że choć w swojej klasie należałam do najmłodszych. Szkoła była super. Te niezapomniane dyskoteki, na których królował New Kids on the Block, Depeche Mode i Scorpions. A i tak każdy z nas najbardziej czekał na wolną piosenkę. Na obiad przeważnie był schabowy. Oczywiście taki oszukany z mortadeli. Ten prawdziwy to tylko w niedzielę, zjadany na końcu, bo najlepsze zawsze zostawiało się na koniec. My dziewczyny nosiłyśmy stukające drewniaki i plastiki, w które wchodziły kamyki, bo one robiły za obcasy, a my chciałyśmy być dorosłe. Rajtuzy na głowie udawały długie włosy. Kozaki Relaxy, różowa czapeczka i szalik z kangurkiem, "pyramidy", lajkry, dresy z kreszu i dekatyzowane kurtki i to koniecznie z odpinanymi rękawami były hitem tamtych lat. Lubiliśmy oglądać: "Emila z Lönnebergi", ale mówiliśmy o nim Emil z Drewutni, żeby nie połamać sobie języka. Czekaliśmy na "Arabelę", "Przyjaciela wesołego diabła" i "Było sobie życie". Ja wspólnie z młodszymi siostrami oglądałam "Reksia" i "Porwanie Baltazara Gąbki". Podziwiałyśmy "Sąsiadów" za ich pracowitość i spryt, słuchaliśmy mądrości Bonifacego z "Przygód kota Filemona", a "Czarnoksiężnika z krainy Oz" trochę się bałyśmy. "Smerfy" oglądali z nami nawet nasi rodzice. I oczywiście każda z nas chciał wreszcie zobaczyć, jak wygląda niania z "Mapeciątek" i buda Reksia w środku. Moje wspomnienia to także film "Szczęki", podglądany tylko z korytarza. I słusznie, przecież my baliśmy się nawet sceny z wilkami z "Akademii Pana Kleksa". Bajki w telewizji były rzadko, dlatego rodzice czasem wyświetlali nam przeźrocza z rzutnika "Ania". Po długim szukaniu skrawka ściany bez dekoracji, czyli bez paprotki lub obrazu, zaczynał się seans dla całego rodzeństwa. I nawet zapach rozgrzanego wyświetlacza pamiętam do dziś. Jazda Wigry 3 po oranżadę do sklepu i powrót do domu z krwawiącymi kolanami przypominały nam o fajnym popołudniu. Na ból nikt nie zwracał uwagi, sprawę załatwiała woda utleniona, a rodziców bardziej interesowało to, czy nasz składak jest mniej obity niż my. Tych bardziej wrażliwych pocieszano, że "do wesela się zagoi". Kto miał strupy na nogach, po prostu dobrze się bawił. Lubiliśmy, kiedy "zabierali" nam światło i całą rodziną rozmawialiśmy. Tata za pomocą dłoni i cieni robił zwierzęta na ścianie, a my zgadywaliśmy jakie. Wszystko robiliśmy wspólnie. Każdy miał czas i nigdzie się nie spieszył. My dzieci tamtych lat byliśmy bardzo wytrzymali na ból, bo nawet uszy przebijano nam ziemniakiem i igłą, w domowych warunkach. Byliśmy sprytni, bo opanowaliśmy perfekcyjnie sztukę pisania dwoma długopisami naraz sklejonymi taśmą klejącą. Byliśmy zręczni. My, dziewczyny grałyśmy w gumę: kosteczki, kolanka, pas, a na końcu były dłonie i paluszki. Czasem udało się nam nawet przejść wszystkie etapy. Byliśmy niecierpliwi, bo w chowanego liczyliśmy: dwana, trzyna, czterna, piętna, byle jak najszybciej krzyknąć SZUKAM! Byliśmy ciekawscy i rozbrajaliśmy kalejdoskop, żeby sprawdzić, co tam się w środku tak mieni. Trocinowa piłeczka kupiona na odpuście też długo nie przetrwała. Czytaliśmy czasopisma: "Miś", "Płomyczek" i "Świerszczyk". Potem "Dziewczynę" i "Popcorn" z rozkładanym plakatem. Liczyliśmy wagony pociągu. Nam nigdy nie było nudno! Tamte czasy... Czasy, kiedy tata w każdą niedzielę oglądał swój program o zwierzętach. Czasy, kiedy po krokach mamy, rozpoznawaliśmy, w jakim nastroju wraca z wywiadówki. Czasy, kiedy mama ścierką przeganiała nas z kuchni, jak wyjadaliśmy kruszonkę ze świeżo upieczonego ciasta lub myła podłogę. Czasy, kiedy w telewizji przepraszano widzów za usterki. Czasy, gdzie "Bravo" cyklem "Miłość, czułość i namiętność" edukowało nas seksualnie. Czasy, gdzie w kilka sekund pokonywaliśmy dystans między wyłącznikiem światła w piwnicy, a "bezpiecznym miejscem". Czasy, kiedy obcinaliśmy się na grzybka, a i tak "dziady" na podwórku przyklejamy nam się do włosów. Każde lata są ciężkie. Nasze dzieci też będą pamiętać pandemię tak jak my puste półki w sklepach. Powracam do "kiedyś", bo opisane wydarzenia łączę z bliskimi, co już niestety odeszli. Przede wszystkim z moją mamą, której już o nic nie spytam. To spotkania, LUDZIE i zdarzenia sprawiły, że tęsknię. Nie wiem, czy czasy były lepsze, czy gorsze, ale na pewno wyjątkowe, skoro zapisały się dobrze w naszej pamięci. Pielęgnujmy nasze wspomnienia i przekazujmy je dalej! Czy mieszkaliśmy na wsi, czy w mieście, czy na północy, czy południu kraju, mamy je podobne. Jak ktoś kiedyś powiedział: wspomnienia i myśli starzeją się jak ludzie. Ale niektóre myśli nigdy nie mogą się starzeć, a niektóre wspomnienia nigdy nie znikną… Fragmenty pochodzą z audiobooka "Dom pachnący pomarańczą" Moniki Marszał, do którego wysłuchania serdecznie zapraszamy. Było sobie życie – Krew (Odcinek 5) Było sobie życie – Krew (Odcinek 5) Błąd na stronie?? Nieaktywny link?? Zaznacz proszę błędny tekst lub link i wciśnij klawisze Ctrl+Enter, by nas o tym poinformować. Już za chwileczkę, już za momencikPiątek z Pankracym zacznie się kręcićKręcić się będzie Pankracy z PanemCzy wszystkie buzie już roześmiane ? Ta piosenka towarzyszyła nam od marca 1978, kiedy to w regularnie w piątki od godziny 16:40 w programie pierwszym telewizji polskiej pojawił się "Piątek z Pankracym". Program ten zastąpił cykl "Pora na Telesfora". Prowadzącemu tamten program - Zygmuntowi Kęstowiczowi - zamieniono smoki na psa (zaprojektowanego przez Panią Lidię Wopaleńską).Sama lalka była wykonana ze sznurka, gąbki oraz trzech żyłek wędkarskich. Do życia lalkę powołał Hubert Antoszewski dając jej swój głos, temperament oraz kilka ładnych lat życia. "Kochany Pankracku piszę do Ciebie pierwszy raz. Bardzo lubię Twój program i bardzo lubię Ciebie z Twoim Panem. Piszę do Ciebie z Krakowa. Pozdrawia Cię: Mamusia, Tatuś, ja i cała rodzina - Madzia".Nikt nie spodziewał się, że program ten przyniesie aż tak dużą popularność i będzie mocno oddziaływał na dzieci. Do redakcji zaczęły wkrótce napływać masowo rysunki, wymyślone i narysowane przez dzieci książeczki o przygodach ukochanego Pankracka. Godzina 16:40 w piątek była godziną świętą dla dzieci, rodziców i babć. Wszyscy oni bowiem zasiadali przed szklanym ekranem i oglądali to co się dzieje u Pankracego. A działo się tam sporo: Pan Zygmunt razem z Pankracym omawiali listy, zapraszali do nowych konkursów, śpiewali piosenki. Piosenki, które teraz chyba każdy dorosły zna. "Cztery łapy", "Psiejsko czarodziejsko" czy "Wieczór z babcią" to już klasyka naszego dzieciństwa. Niejeden z nas wzrusza się puszczając owe piosenki na komputerze czy na odtwarzaczu. - posłuchaj piosenki "Psiejsko czarodziejsko" Prócz piosenek były też oczywiście filmy. Głównie to oglądaliśmy przygody psa Reksia oraz Kota Filemona. Gościem także był "Piesek w kratkę", "Staflik i Spagetka" a także niesforny Pawełek, który krzyczał "Nikogo nie ma w domu". - posłuchaj piosenki "Wieczór z babcią" Siła oddziaływania na widza w tym programie była ogromna. Podczas jednego z programów Pankracy wymyślił że trzeba wymyśleć jakiś prezent dla Pani Babci Sąsiadki (była to jedna z bohaterek programu, która nigdy nie pojawiła się na ekranie). Efektem tej akcji były pudła pełne ksiażek, ozdób choinkowych oraz zdawali sobie sprawę jak w tym programie mają duży wpływ mają na dzieci toteż poprzez swoich bohaterów poruszali poważne tematy o stosunkach między ludźmi i dobrych obyczajach oraz uczyli dzieci trzech magicznych słów czyli proszę, dziękuję, przepraszam. "Panie Arturze i ty Pankracku!!! Moja córeczka Sara, gdy tylko pojawiacie się na ekranie, całuje Was i przytula swą buzię do szklanego ekranu. Po przywitaniu szybciutko siada na moje kolana i razem oglądamy ten najlepszy z programów dla dzieci. Dziś po spotkaniu postanowiła Was narysować. Jej praca bardzo mi się spodobała. Postanowiłam przesłać ją Wam. Pozdrawiamy Was serdecznie! PS. Myślę, że jesteście nią zachwyceni. Sara ma dokładnie 3 lata i 3 miesiące".Kolejnym hitem jeśli chodzi o ten program było wydanie kalendarza zawierającego psie imiona. "Kalendarz psich imion" to efekt akcji jaką przeprowadzili wśród najmłodszych widzów Pan Zygmunt i Pankracy. Dzieciaki przysyłali do programu propozycje imion i w efekcie powstał kalendarz, uzupełniony o piękne rysunki psów, teksty piosenek z programu "Piątek z Pankracym" oraz wierszy o psach. Kto ma taki kalendarz gdzieś u siebie w szafie to niech mi go podeśle (oczywiście zwrócę go z powrotem) celem zeskanowania i wstawienia go na mojej stronie. Warto jeszcze przytoczyć wspomnienie Pana Zygmunta Kęstowicza (pierwszego właściciela psa Pankracego), który w książce "Zygmunt Kęstowicz na obrotowej scenie życia" opowiedział o wizycie w pewnym szpitalu:... Kiedyś trafiliśmy na list ze szpitala na Bielanach. Dziewczynka po operacji prosi, żeby do niej przyjść z Pankracym. Że bardzo ją boli i że będzie ją mniej bolało, jeżeli przyjdę z Pankracym do się z Panią Doktor Bibianą Mossakowską i poszedłem! - z mniejszym Pankracym, którego mi na tę wizytę wyszykowała nieodżałowana Lidka Wopaleńśka, oraz z kilkoma piosenkami, nagranymi na taśmie: "Placki-Pankracki", "Cztery łapy", "Trąba wspaniała"... A ta dziewczynka, do połowy w gipsie i inne dzieci po różnych operacjach, chyba rzeczywiście zapomniały o bólu i o tym że są w szpitalu... - posłuchaj piosenki "Trąba wspaniała" - posłuchaj piosenki "Placki Pankracki" Do 1988 roku program "Piątek z Pankracym był prowadzony przez Pana Zygmunta Kęstowicza. Później zaś przez ostatnie dwa lata (do 1990 roku) program prowadzili Tadeusz Chudecki i Artur Barciś (wtedy zmieniono też nazwę programu na Okienko Pankracego). "Pan Barciś - wspomina autor programu Maciej Zimiński - potraił się dogadać z psem jak nikt inni. Na ekranie Pankracy i Artur byli partnerami, zmieniali tekst scenariusza, dopisywali nowe kwestie". Pankracy wydał 2 kasety z piosenkami, książki ze swoimi przygodami oraz wspomniany wyżej kalendarz psich imion. Obecnie piosenki z programu "Piątek z Pankracym" są do nabycia na płycie CD natomiast książka i kalendarz to chyba tylko na wszystko co piękne ma swój koniec. W czerwcu 1990 r. wyemitowano ostatni program z udziałem tego sympatycznego Pankracy siedzi zamknięty w niewielkiej, szarej walizce w domu Macieja Zimińskiego. Futro wytarło mu się na pysku, gąbka w środku się łuszczy. - Jedenaście lat temu obaj przeszliśmy na emeryturę - opowiada Zimiński. - Zabrałem Pankracego ze sobą, inaczej trafiłby do magazynu rekwizytów, a może nawet na za smutny koniec :( ale nie rozpaczajmy - ta strona jest po to, by pamiętali o nim wszyscy. Na pewno pozostanie w pamięci tych co poświęcili mu kilka ładnych lat swojego dzieciństwa oglądając w każdy piątek "Piątek z Pankracym"Autor tego programu - Pan Maciej Zimiński - zmarł 6 października 2013 roku. Nie wiem do kogo obecnie trafił pies Pankracy. Spróbuję się czegoś dowiedzieć. Jak się tylko czegoś dowiem dam Wam oczywiście znać. Animator kukiełki psa Pankracego jak również ten, który użyczył głosu Pankrackowi - Pan Hubert Antoszewski, zmarł w 1999 roku. Zaś Pan Zygmunt Kęstowicz zmarł w 2007 roku. Teraz ci trzej Panowie przedstawiają Pankracego innym dzieciom. Chciałbym dołączyć również do nich i obejrzeć kolejne - niebiańskie - odcinki Psa Pankracego ... a wy ? Zdjęcie powyżej pochodzi z czasopisma "Świat Młodych". Przedstawia Pankracego, Pana Zygmunta i - jak podpisano w czasopiśmie - tajemniczy Pan Kuba. Ja jednak już wiem kto to jest na tym zdjęciu .... a Wy ?Gorące podziękowania dla Pana Mirosłowa Kuleszy za fotki przedstawiające kopię kukiełki Psa Pankracego. Już minęło pół godziny z psem za tydzień się spotkamy, lecz filmy, ale jakie? Któż to wie...Zaśpiewamy znów piosenkę, może za tydzień znowu piątek z psem z uśmiechem powitamy was jak za tydzień znowu piątek z psem z uśmiechem powitamy was jak dziiiiiiiiiiś. MOA to jest nazwa zespołu czy Twój pseudonim? - MOA to jest nazwa zespołu, pochodzi ona od nazwy ptaka, który już wyginął, a kiedyś żył w Nowej Zelandii. Towarzyszy mi takie przesłanie, ta nazwa jest dla mnie taką metaforą. To było żywe stworzenie i mimo, że już go nie ma to ludzie o nim wiedzą. I chciałabym, żeby nasza muzyka taka była, żeby miała w sobie takie życie, nawet jeśli nas już nie będzie, to ona pozostanie. To jest nazwa zespołu, który założyliśmy razem z Łukaszem Spoczyńskim bardzo zdolnym klawiszowcem i kompozytorem z Trójmiasta i zaprosiliśmy do współpracy muzyków, z którymi wypracowaliśmy swoje określone brzmienie. Wygrałaś opolskie "Debiuty", dla mnie to było też trochę oczywiste. - Tak się stało. Powiem szczerze, że ja nie wiązałam z "Debiutami" specjalnych nadziei. Dla mnie samo stanięcie na tej estradzie było wielkim zaszczytem. To są deski, na których stali wybitni artyści, którzy zapisali się na długo w historii polskiej piosenki. Pomimo tej całej otoczki związanej z tegorocznym festiwalem postanowiliśmy jednak wystąpić, bo gdybyśmy zrezygnowali nikt by tego nawet nie zauważył. Nie miałam takiego poczucia, że coś musimy zdobyć, sam fakt, że tam stanęliśmy był już dużym wyróżnieniem. To była duża szansa, żeby nasza piosenka, nasza twórczość trafiła do dużej grupy ludzi. O to chodziło, żeby wyjść, zaśpiewać swoją historię i zrobić to jak najlepiej się potrafi. A to, że wygraliśmy to była wielka radość. Odczuliśmy już pierwsze konsekwencje wygranej, pojawiło się zainteresowanie ze strony wytwórni i mediów, a telefon nie milknął. Na pewno mnóstwo dobrych rzeczy nas spotkało, choć wiem z doświadczenia jak te nagrody są ulotne. Najważniejsze to robić na co dzień coś, co się kocha i się rozwijać, aby można było sobie samemu codziennie przyznawać nagrodę. Teraz pracujemy nad debiutancką płytą. Mamy swobodę, możemy pracować sami, żeby to wszystko było po naszemu. Jest pewna tajemnica w tym co robisz. - Jeśli tak jest to się cieszę. Ja w ogóle widzę w muzyce pewną magię. Spotykamy się z ludźmi i jakby te nasze emocje się przenikają. Jest to jakaś historia i o to chodzi, żeby nie było to oczywiste, żeby jakaś iskierka wisiała nad tym co robimy, żeby było to szczególne i niecodzienne.

było sobie życie tekst piosenki