Całkiem niezła lekcja pokory. WYPRAWA NA RYSY. Całkiem niezła lekcja pokory. Wyprawa na Rysy była jednym z moich priorytetowych górskich marzeń. Po Rysach jest jeszcze tylko Gerlach i Mont Blanc w Alpach. Mont Everest odpuściłam sobie z listy marzeń po tym, jak stuknęła mi czterdziestka. O reszcie wysokich gór nie marzę. Wejdę Naklejki FOTEKS™ » kolekcja | Naklejka Rysy TPN szlak na Rysy w Tatrach to niebanalna i wyjątkowa forma dekoracji ścian we wszelkiego rodzaju pomieszczeniach. Wybór z ponad 35 mln obrazków lub z Twojego zdjęcia - wszystko na wydruku pigmentowym! Szlak niebieski na Koprowy odbija w lewo, a szlak czerwony na Rysy prowadzi na prawo. Udaliśmy się na Koprową Przełęcz i tam zabawiliśmy chwilę dłużej. Herbatka, pogaduchy i próba fotografowania gwiazd. Nie było ich za wiele, bo większość nieba zakryły chmury, ale wymyśliliśmy sobie inne zdjęcia. Wschód słońca na Rysach Rysy, wycieczka od strony Słowackiej. Szlaki na najwyższy szczyt w Polsce. Parking na Rysy na słowacji, cennik, szlaki na szczyt. Relacja z wejścia na Rysy ze Słowacji. Pogoda w górach: Rysy, Tatry. Jakich warunków spodziewać się dzisiaj (28.11) i w następnych dniach? We wtorek temperatura na Rysach (Tatry) ma wynieść -9 °C. Z kolei spodziewana Odczuwalna temperatura w ciągu dnia na Rysach ma wynieść -15 °C. Prawdopodobieństwo opadów szacuje się na 85%. Minimalna temperatura: -10 °C, Maksymalna temperatura: -7 °C, Prędkość wiatru: 19 km/h, Opady śniegu: 6 mm. W nocy z wtorku na środę minimalna temperatura ma wynieść -19 °C, natomiast prędkość wiatru - 32 km/h. q2uC3V. KolorCzas przejściaTrudnośćKolor:Czas przejścia: 4 na najwyższy szczyt Polski (2499 m Pokonanie drogi z Palenicy Białczańskiej na Rysy i z powrotem zajmuje ok. 12 godzin, zatem zaleca się wczesne wyjście lub nocleg w schronisku nad Morskim Okiem. Podejście wymaga dobrej kondycji i obycia z górami. Na znacznym odcinku szlak ubezpieczony jest zaczynamy w Palenicy Białczańskiej, skąd asfaltową drogą docieramy do schroniska nad Morskim Okiem w ok. 2 godziny (które doliczamy do podanego powyżej czasu trasy). Bardzo dobrym rozwiązaniem jest nocleg w schronisku, pozwalający na zaoszczędzenie czasu i sił przed długą wędrówką. Kolejny etap to dojście nad Czarny Staw pod Rysami. Czerwony szlak turystyczny biegnie dookoła Morskiego Oka, zatem jezioro obejść możemy z jednej lub z drugiej strony (czas przejścia podobny). W jego południowo-wschodniej części szlak wznosi się w górę, prowadząc do kotła Czarnego Stawu. Spływająca z niego malowniczymi kaskadami woda tworzy wodospad zwany Czarnostawiańską Siklawą. Podczas podejścia mamy go po lewej stronie. Trasa wiedzie dużymi kamiennymi stopniami i nie przysparza szczególnych około 45 minutach wędrówki od schroniska nad Morskim Okiem osiągamy brzeg Czarnego Stawu pod Rysami. Uwagę przykuwa stojący nad nim żelazny krzyż, postawiony w 1836 r. z inicjatywy ówczesnego proboszcza z Poronina. Malowniczo położony Czarny Staw to dobre miejsce na odpoczynek przed dalszą wycieczką na Rysy lub Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem (szlak zielony). Duże wrażenie robi otoczenie jeziora – piękna ściana Kazalnicy, potężne Mięguszowieckie Szczyty, wreszcie otoczenie samych Rysów. Dobrze widoczna jest także dalsza trasa naszej rozpoczyna się po przeciwległej stronie jeziora, które obchodzimy wzdłuż lewego brzegu. Idziemy po wygodnych kamiennych stopniach, tworzących liczne zakosy. Po około 30 minutach dochodzimy do charakterystycznego wielkiego głazu, zwanego przez niektórych „kamieniem króla lwa”. Pięknie prezentują się stąd Czarny Staw pod Rysami i położone niżej Morskie Oko. Na dłuższy odpoczynek lepsza będzie jednak oddalona o kilkanaście minut Bula pod Rysami (2054 m Ma postać rozległego, piarżysto-trawiastego tarasu. Warto nabrać tu nieco sił, przed nami bowiem godzinne podejście pośród prowadzi wzdłuż charakterystycznej „rysy” opadającej spod wierzchołka. Pod względem technicznym wspinaczka nie jest trudna, jednak warto zachować wzmożoną ostrożność z kilku powodów. Pierwszy to możliwie śliskie podłoże – północna ekspozycja zbocza sprawia, że skały po deszczu wysychają wolniej, a miejscami przez cały rok zalegać mogą płaty śniegu. Kolejną kwestią jest duży ruch na szlaku, zwłaszcza w sezonie letnim. Mniej uważni turyści strącać mogą kamienie, powodując zagrożenie dla osób przebywających pnąc się w górę dochodzimy wreszcie na grań. Przed nami najtrudniejsze miejsce na całej trasie – wąska półka skalna. Po obu stronach mamy kilkusetmetrową przepaść. Przy zachowaniu ostrożności chwytamy się łańcucha pokonując kilkumetrowy odcinek. Stąd już tylko kilka minut końcowego podejścia dzieli nas od polskiego wierzchołka Rysów. Trudy wędrówki w pełni wynagradza rozległa panorama, obejmująca niemal całe Tatry, okoliczne pasma górskie, a przy dobrej pogodzie nawet Kraków. Z Rysów można zejść łatwiejszym szlakiem na stronę słowacką lub wrócić tą samą szlaku:Powrót do listy szlaków Choć na Rysach byłem już nieraz, zawsze wchodziłem tam od polskiej strony. Nie jest to jednak jedyna trasa prowadząca na szczyt. Na najwyższą górę Rzeczpospolitej wiedzie również szlak ze Słowacji. Krótszy i łatwiejszy technicznie, co jednak nie znaczy, że mniej ciekawy. Tak właściwie, to jeszcze parę dni wcześniej, w ogóle nie miałem tej wycieczki w planach. Owszem, były jakieś rozmowy o wypadzie w Tatry, i to nawet nieco ambitniejszym wypadzie, ale niepewne prognozy pogody zniechęcały do wybierania się na trudniejsze trasy. Do połowy soboty miało być jednak dość ładnie, więc szkoda było zupełnie rezygnować z wyjazdu. Razem ze znajomym postanowiliśmy więc wybrać się na najwyższy szczyt Polski, tyle że łatwiejszym szlakiem od strony Szczyrbskiego Jeziora. Do ekipy dobraliśmy jeszcze jedną osobę z grupy na Facebooku poświęconej wspólnym wypadom w Tatry. Rysy – informacje praktyczne Rysy to najwyższy szczyt w Tatrach, na który można dostać się szlakiem turystycznym. Mierzy 2503 metry jednak w Polsce często pojawia się również wartość 2499 metrów. Powód? U nas leży tylko jeden z trzech wierzchołków góry. Najwyższy w całości przypadł Słowakom. Na Rysy można dostać się dwoma drogami: od strony polskiej, szlakiem znad Morskiego Oka lub wersją słowacką, od Popradzkiego Stawu. Planując swoją wycieczkę, dobrze jest się z nimi lepiej zapoznać, ponieważ różnice pomiędzy tymi trasami są dość znaczne. Pierwsza uchodzi za trudną i przede wszystkim długą. Startując z Palenicy Białczańskiej i wracając w to samo miejsce, będzie trzeba pokonać około 1900 metrów przewyższenia i być w trasie przez większość dnia (serwis mapa-turystyczna wylicza to na 11:40h marszu). Nie bez znaczenia są również trudności techniczne (spora część podejścia nad Bulą pod Rysami jest ubezpieczona łańcuchami) oraz spora ekspozycja w okolicach szczytu. Polski szlak na Rysy jest jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc przez ratowników TOPR-u oraz niestety takim, który co roku pochłania kolejne ofiary. Czyli mówiąc krótko: szlak trudny i raczej wyłącznie dla zaawansowanych turystów w dobrej kondycji fizycznej. Słowacka wersja jest dużo łatwiejsza. Owszem, też są trudności, można się powspinać po łańcuchach i drabinkach, a pod szczytem jest stromo, ale suma tych wszystkich wyzwań jest dużo mniejsza niż na polskim szlaku. Nie trzeba również mieć aż tak dobrej formy. Wycieczka z Szczyrbskiego Jeziora (tam i z powrotem) będzie o jakieś 3 godziny krótsza i mająca ponad pół kilometra mniej przewyższeń do pokonania. Pisząc tu o wejściu od Szczyrbskiego Jeziora nie mam na myśli jednej, konkretnej trasy. Zanim bowiem rozpocznie się główne podejście, trzeba dostać się nad Popradzki Staw, a to można zrobić na aż 3 sposoby: szlakiem czerwonym (Magistrala Tatrzańska) zaczynającym się w centrum miejscowości,kombinacją szlaku czerwonego i zielonego – start w tym samym miejscu,niebieskim szlakiem zaczynającym się na północny-wschód od centrum. Trudność każdego z wariantów jest podobna. Pierwsze dwa są trochę dłuższe, jednak mają też mniej przewyższeń. Niebieski wyróżnia się również w całości asfaltową nawierzchnią, po której od czasu do czasu coś dojeżdża do schroniska nad stawem. Chcąc zaparkować przy szlaku, trzeba będzie liczyć się z opłatą w wysokości 5 – 6 euro. Jeśli ktoś chce zaoszczędzić, prawdopodobnie da radę to zrobić, jednak będzie musiał zostawić samochód przed wjazdem do miejscowości oraz podejść parę kilometrów na początek szlaku. Wybierając się na Rysy od słowackiej strony, warto również pamiętać o wykupieniu polisy ubezpieczeniowej. Koszt jest niewielki (da się dostać nawet poniżej 1 euro), a może nam to zaoszczędzić sporo pieniędzy w przypadku ewentualnej akcji ratunkowej. Te są bowiem na Słowacji odpłatne. Darmowy jest natomiast wstęp na teren parku narodowego. Wejście na Rysy od Słowacji – relacja Dojazd do Szczyrbskiego Jeziora Tym razem budzik dzwoni już o 2:20. Chcemy być na szlaku możliwie szybko, ze względu na lepszą pogodę w pierwszej części dnia oraz dużą popularność szczytu. Pakuję plecak, wciskam w siebie ze dwie kromki chleba i wychodzę z mieszkania, udając w umówione miejsce. Parę minut później podjeżdża kolega i razem jedziemy po jeszcze jednego członka ekipy. Później kierujemy się już w stronę Słowacji. Najpierw jedziemy Zakopianką do Nowego Targu, tam skręcamy na Jurgów i przekraczamy granicę. Pokonujemy kawałek drogą numer 66, po czym skręcamy w 537-mkę i zaczynamy objazd Tatr. W ten sposób jedziemy niemal do Szczyrbskiego Jeziora. Niemal, bo tym razem nad Popradzki Staw postanawiamy przejść się nieco innym szlakiem, więc skręcamy na północ jakiś kilometr przez głównym wjazdem do miejscowości. Docieramy do końca drogi i tam parkujemy samochód. Jest około 5:50, a o tej porze jeszcze nikt nie pobiera opłat. Zostawiamy więc auto, wiedząc, że później ktoś i tak upomni się o należne pieniądze. Aha, nie jesteśmy tu sami. Mimo dość wczesnej pory, wzdłuż drogi zaparkowanych jest już mnóstwo pojazdów, z których znaczna część posiada polskie tablice rejestracyjne. Niebieskim szlakiem przez Doliną Mięguszowiecką Początek szlaku odnajdujemy bez problemów. Stojąca przy drodze tabliczka głosi, że na Rysy stąd idzie się 4 godziny i 20 minut. To znacznie szybciej niż wersja z Palenicy. Początek wygląda jednak znajomo. Niebieski szlak nad Popradzki Staw to w rzeczywistością niezbyt szeroka, asfaltowa droga. Czyli jak nasz słynny szlak nad Morskie Oko, z tym, że tutaj po twardym idzie się tylko 4,1 km, a więc ponad dwukrotnie mniej. No i widoki są nieco ładniejsze, bo mniej jest lasu, a w otwartym terenie świetnie widać dominujące nad okolicą szczyty. Asfaltowa droga w stronę Popradzkiego Stawu. Całkiem przyjemny spacer wśród kwitnącej wierzbówki i z widokiem na imponujące szczyty Tatr Wysokich. Poranek jest chłodny, więc tych kilka lekkich podejść, które musimy zaliczyć po drodze jest dobrą okazją, by nieco się rozgrzać. Generalnie jednak droga jest łatwa i nie powinna nikomu sprawić trudności. O jej popularności przekonamy się zresztą w drodze powrotnej. Każdy z nas idzie tędy po raz pierwszy, więc te lekko ponad 4 kilometry się nie dłużą. W pewnej chwili, pomiędzy drzewami widzimy już taflę Popradzkiego Stawu. Nie schodzimy jednak ani nad brzeg, ani do schroniska. Byliśmy tam całkiem niedawno przy okazji wyjazdu na Koprowy Wierch, więc teraz już nas nie ciągnie. Na skrzyżowaniu z czerwonym szlakiem (Magistralą Tatrzańską) nie schodzimy więc w dół, lecz odbijamy w lewo i zaczynamy kolejny etap wycieczki. Tu nie ma już asfaltu. Zaczyna się typowo leśny teren, z kamieniami, korzeniami i od czasu do czasu również odrobiną błota. Ten odcinek też znamy już z poprzedniej wycieczki, więc znika efekt zaskoczenia i czających się za każdym zakrętem nowości. Wiemy, że po chwili przejścia wśród drzew, roślinność zacznie się przerzedzać, a nad coraz niższymi krzewami kosodrzewiny dominować będzie piramida Wołowca Mięguszowieckiego. Choć akurat ten ostatni zawsze fajnie się prezentuje, więc witamy go z nieskrywanym entuzjazmem, po raz wtóry zastanawiając, jaką drogą dałoby się tam dostać. Idziemy jeszcze kawałek i docieramy do kładki nad Żabim Potokiem. Przekraczamy strumień i po około 100 metrach jesteśmy na rozdrożu szlaków: w lewo na Koprowy Wierch, w prawo na Rysy. Droga przez Dolinę Mięguszowiecką. U góry, po lewej stronie ciekawa piramida Wołowca Mięguszowieckiego. Podejście do Chaty pod Rysami Skręcamy i rozstajemy się ze znaną trasą. Teraz znów wszystko będzie nowe, przynajmniej do czasu wejścia na wierzchołek. Teoretycznie, powinniśmy być tam za 2:45h. Schronisko jest nieco bliżej – by tam dojść, będziemy potrzebować około 2 godzin. Chwilę po skręcie w szlak na Rysy. Nachylenie ścieżki niemal od razu lekko wzrasta. Powoli opuszczamy dno doliny i wchodzimy w jej boczne odgałęzienie, noszące nazwę Żabiej Doliny Mięguszowieckiej. Ponownie przecinamy Żabi Potok, mając okazję do podziwiania niewielkiego wodospadu po lewej stronie. Później zaczynamy piąć się zakosami po zboczu. Widoki z minuty na minutę robią się coraz ciekawsze. Szybko zmienia się również roślinność. O kosodrzewinę już trudniej, zostają tylko pojedyncze kępy trawy, która zresztą też wkrótce ustąpi skale. Po wejściu do Żabiej Doliny teren robi się dość surowy. Chwilowo jest również nieco łatwiej, bo ścieżka przy brzegu Wielkiego Żabiego Stawu ma niewielkie nachylenie. Na szlaku, co jakiś czas mijamy tak znanych nosiczów. To tatrzańscy tragarze, którzy na własnych plecach wnoszą wyposażenie do trudno dostępnych schronisk. Niektórzy mają ze sobą naprawdę mnóstwo rzeczy. Zapytaliśmy jednego z bardziej obładowanych o wagę bagażu. Odpowiedź brzmiąca 85 kilogramów niewątpliwie budzi szacunek. Dla tych ludzi jest to normalna praca, jednak jeśli ktoś sam chce się w takiego tragarza „pobawić”, to przy skręcie z asfaltu nad Popradzkim Stawem leżą gotowe zestawy, które można zabrać i samemu zanieść do Chaty pod Rysami. Ważą oczywiście dużo mniej (kilka – kilkanaście kilogramów), choć i forma zapłaty jest tu skromniejsza. Kto wniesie ładunek, może liczyć na darmową herbatę, a przy okazji również respekt ludzi na szlaku. Tatrzańscy nosicze w drodze do Chaty pod Rysami. Wielki Żabi Staw Mięguszowiecki. Nad nim, w prawej części zdjęcia, możemy podziwiać (od lewej): Wołową Turnię, Żabią Turnię Mięguszowiecką oraz Żabiego Konia. Po minięciu stawu, idziemy jeszcze kawałek prosto, a później mierzymy się z kolną porcją zakosów. Teraz jednak teren jest bardziej kruchy i o większym nachyleniu. Dalej mamy jedną z największych atrakcji tego szlaku. Krótki, choć bogato ubezpieczony żelastwem odcinek o umiarkowanej trudności. Najpierw parę łańcuchów, później drabinki na przemian z szerokimi, metalowymi podestami, a na koniec jeszcze jeden fragment z łańcuchami. Ta wersja sztucznych ułatwień jest tu od niedawna. Schodki zamontowano w 2016 roku i od tego czasu budzą sporo kontrowersji. Pojawiają się głosy, że Słowacy przesadzili, jednak sam widzę co najmniej dwie zalety takiego rozwiązania. Pierwsza dotyczy tragarzy, dla których na pewno jest to spore ułatwienie, a druga to pomoc w rozładowaniu zatorów, które lubią tworzyć się na tym szlaku w godzinach szczytu. Ja w sumie i tak staram się z tych wszystkich ułatwień nie korzystać. Tutaj spokojnie, bez narażania się na zbędne niebezpieczeństwo, można było wchodzić trzymając się wyłącznie skały (lub nawet nie trzymając niczego na ostatnim fragmencie łańcuchów), więc tak też zrobiłem. Pierwsza z metalowych drabinek. Dalej można iść po metalowych schodach lub nieco niżej, odcinkiem z łańcuchami. Kolejne ujęcie fragmentu ze sztucznymi ułatwieniami. Ostatni odcinek z łańcuchami jest łatwy i w sumie większość ludzi już ich tam nie używa. Mając za sobą ten ciekawy, prawdopodobnie najtrudniejszy na całej trasie fragment, ruszamy dalej w kierunku schroniska. Stąd nie jest już daleko. Skręcamy lekko w lewo i kamiennym chodnikiem ruszamy w górę dolinki. Nachylenie szlaku wzrasta, co trochę spowalnia marsz, jednak wciąż idzie się całkiem dobrze. A przynajmniej mi, bo jak się okazuje chwilę później, chłopaki chcą zrobić sobie przerwę. No nic, dziś mamy tu demokrację, więc siadam na jakimś większym, w miarę płaskim kamolcu i delektuję wczorajszymi kanapkami. Pozostali też wyciągają prowiant i ładują kalorie na dalszą wędrówkę. Parę minut później znów jesteśmy w drodze. Kamienistym podejściem mozolnie zdobywamy kolejne metry aż w końcu dochodzimy do wypłaszczenia, na którym zlokalizowano najwyżej położone w Tatrach schronisko. Końcówka podejścia do Chaty pod Rysami. Wolne Królestwo Rysów – witajcie! Chata pod Rysami – najwyżej położone schronisko w Tatrach (2250 metrów Do budynku nie wchodzimy. Chcemy jednak zobaczyć inną tutejszą atrakcję: stojący tuż nad przepaścią… wychodek. Ta słynna, przyozdobiona kolorowymi rysunkami konstrukcja, od strony urwiska posiada również przeźroczystą szybę. Widoki niezapomniane! Kolorowy wychodek w pobliżu Chary po Rysami. Żeby było zabawniej, od schroniska wytyczono tu szlak oznaczony kolorem brąowym. To jednak nie koniec przykładów humoru naszych południowych sąsiadów. Przy tarasie schroniska oparty jest miejski rower, przed wejściem urządzono przystanek komunikacji publicznej, a na dalszej trasie obowiązuje zakaz chodzenia w szpilkach. Przystanek autobusowy pod schroniskiem. Jest nawet rozkład jazdy. Na wysokogórski szlak tylko w odpowiednim obuwiu! Miejsce jest bardzo sympatyczne i pełne takich smaczków. Pewnie i tak nie odkryliśmy wszystkich. Nie będziemy jednak przeznaczać więcej czasu na poszukiwania. Widząc dużą liczbę ludzi zmierzających w stronę położonego 250 metrów wyżej szczytu, kończymy przerwę i ruszamy dalej. Wejście na Rysy Następnym etapem wędrówki jest dotarcie na przełęcz Waga. To nie będzie długa droga. Właściwie, widać ją niemal w całości na zdjęciu wklejonym powyżej. Nie jest zbyt wygodna, bo kamienie są różnej wielkości i nie zawsze równo ułożone, ale i tak nie sprawia nam większych problemów. Po kilkunastu minutach docieramy na szeroką przełęcz położoną pomiędzy masywami Rysów i Wysokiej. W kierunku wschodnim otwiera się rewelacyjny widok na wiele tatrzańskich kolosów, z których niejeden przekracza 2500 metrów. Widok z przełęczy Waga na wschód. Dostrzec można między innymi Lodowy Szczyt (na środku, wygląda na najwyższy), Łomnicę (piramida nieco po prawej), czy Małą Wysoką (wierzchołek najbardziej po prawej stronie). Na przełęczy skręcamy w lewo i kontynuujemy podejście po umiarkowanie nachylonym terenie. Stąd widać już szczyt, choć mamy do niego jeszcze około pół godziny marszu. Podejście na Rysy od strony przełęczy Waga. Po zakończeniu podejścia, ścieżka kieruje nas na zachodnie zbocze masywu. Najpierw musimy zejść kilka metrów po skalnym progu (koniecznie użycie rąk), a następnie wędrujemy kawałek w lekko eksponowanym terenie. Ścieżka jest tu szeroka, ale trzeba uważać, bo zjazd zboczem po lewej stronie na pewno nie byłby przyjemny. Szlak cały czas oznaczony jest wyraźnymi, czerwonymi symbolami. Przy dobrej widoczności, raczej ciężko byłoby zabłądzić. Lekko eksponowane przejście wzdłuż zachodniego zbocza Rysów. Przez chwilę było dość płasko, jednak ten etap dobiega końca. Szlak lekko skręca w prawo i wystrzeliwuje do góry. Do szczytu już naprawdę niedaleko, jednak ten końcowy odcinek pewnie trochę nas zmęczy. Trudno nie jest, ale dość często trzeba używać rąk. Zdarzają się też luźne kamienie, a po opadach wystąpi ryzyko poślizgnięcia. Ten fragment pokonujemy więc powoli, uważając również na konieczność mijania się ze schodzącymi turystami. Ostatnie podejście na szczyt Rysów. Po chwili wspinaczki docieramy do rozdroża, skąd możemy iść albo w lewo, na polski wierzchołek, albo na główny szczyt, leżący na Słowacji. O dziwo, ogromna większość turystów (nie tylko z Polski!) siedzi na tym pierwszym, na drugi nawet nie zaglądając. Skręcamy w lewo, mając plan, by wejść tym tylko „na zaliczenie”, natomiast dłuższą przerwę urządzić sobie po słowackiej stronie. Tłum na polskim wierzchołku Rysów. W tle nieźle widać Mięguszowieckie Szczyty (po lewej) oraz Orlą Perć (prawa strona). Na wierzchołku Słowackim o wiele mniej ludzi. Za szczytem, po lewej stronie świetnie prezentuje się Gerlach, a po prawej Wysoka. Po polskiej stronie fajnie widać również sąsiednie Niżnie Rysy. Siedząc na szczycie wspominam swoje zimowe wejście tutaj. Jakże inne były warunki, trudności oraz atmosfera na szczycie. Dziś jest tłoczno i gwarno, a ludzie wręcz przepychają się by zrobić sobie zdjęcia w co ciekawszych miejscach. Chyba jednak zimą było fajniej, choć i to wejście dało mi wiele satysfakcji. Warunki na szczycie mamy doskonałe. Nie za ciepło, z umiarkowanym wiatrem i bardzo dobrą widocznością. Praktycznie żaden z okolicznych szczytów nie jest przesłonięty chmurami, więc możemy delektować się kompletną panoramą. Ta może nie jest najlepszą ze wszystkich dostępnych w Tatrach, ale i tak potrafi zrobić wrażenie, szczególnie, gdy spojrzy się na południowy – wschód. Siedzimy wciśnięci pomiędzy kamienie i przechodzących obok nas ludzi. Jemy, uzupełniamy płyny, delektujemy się krajobrazem i… planujemy kolejne wejścia. Bo z Rysów świetnie widać parę innych górek, które mogłyby stanowić atrakcyjny cel nieco ambitniejszej, tatrzańskiej wycieczki na pograniczu trekkingu i wspinaczki. Zejście i powrót do domu Na szczycie spędzamy około 40 minut. Ja mógłbym siedzieć jeszcze drugie tyle, ale chłopaki chcą schodzić, więc znów działa demokracja i postanawiamy wracać. Początek drogi w dół to ponownie stromy fragment, gdzie trzeba sobie trochę pomagać rękami i uważać na innych. Na szczęście, jest tu dość szeroko, więc przy dobrej woli z obu stron wyminięcia przebiegają całkiem sprawnie. Po paru minutach stromizna się kończy i jestem na płaskim przejściu wzdłuż zachodniego zbocza. Ruszam w stronę skalnego progu, jednak po drodze zatrzymuję się, by ściągnąć dodatkową odzież, ubraną do ochrony przed wiatrem na szczycie. Teraz jest mi ciepło, a ponieważ zbliża się południe, będzie tylko gorzej. Na dole pewnie panuje już niezły skwar. Chwila względnie płaskiego, choć wcale nie banalnego terenu. Idę dalej, wspinam na kilkumetrowy próg, a następnie zaczynam zejście na przełęcz Waga. W dół idzie się o wiele przyjemniej, a przed sobą mam fantastyczny widok na masyw Wysokiej. Wspomniany już kilkukrotnie próg skalny. Zejście na przełęcz Waga z rewelacyjnym widokiem na Wysoką. Na przełęczy skręcamy w prawo i obieramy kurs na Chatę pod Rysami. Ten fragment jest krótki, więc już po około 10 minutach wygrzewamy się na ławce pod schroniskiem, czekając na jednego z kolegów, który został nieco w tyle. Powrót pod schronisko. W lewej części zdjęcia góruje Wielka Kopa Popradzka Po chwili przerwy ruszamy dalej, opuszczając, jak głosi tabliczka, Wolne Królestwo Rysów i kierując w stronę Żabiej Doliny Mięguszowieckiej. Przez jakiś czas idziemy kamienistym chodnikiem z niezłym widokiem na Żabie Stawy, by w końcu dotrzeć do jednego z moich ulubionych odcinków na tej trasie – krótkiego fragmentu ze sztucznymi ułatwieniami. I tu przeżywam lekki szok, bo widzę, że kolejka z ludzi chcących się dostać na łańcuchy ma dobre 100 metrów! Owszem, znam te widoki z internetowych zdjęć, jednak jako osoba zawsze starająca się być wcześnie na szlaku, na żywo taki zator widzę po raz pierwszy. Na szczęście, my nie będziemy w nim stać. Wchodzący idą jedną stroną przy starych łańcuchach, a dla wracających ze szczytu dostępną są te śmieszne schodki i pochyle drabinki. Schodzenie jest więc dość płynne, a miejsca, gdzie trzeba sobie ustępować pierwszeństwa zdarzają się sporadycznie. Początek łańcuchów w drodze powrotnej – tu jeszcze jest spokój. Jednak kilkadziesiąt metrów dalej widzimy już niezły zator na szlaku. Niżej czeka nas trochę zakosów po zboczach Żabiej Doliny, później spokojny przemarsz nad brzegiem Wielkiego Żabiego Stawu i w końcu kolejne zygzaki na dno Doliny Mięguszowieckiej. Przejście przy Żabich Stawach. Kolejne etapy nie są już szczególnie ciekawe. Przy Żabim Potoku kończy się czerwony szlak i po znakowanej na niebiesko trasie ruszamy w stronę Popradzkiego Stawu. Ścieżka jest łatwa, choć teraz wędrówka już trochę się dłuży. Po około 20-30 minutach drogi wśród gęstniejącej roślinności docieramy do asfaltu. Tym razem również odpuszczamy wizytę nad taflą Popradzkiego Stawu i od razu ruszamy w stronę parkingu. Teraz mamy okazję potwierdzić, że droga nad Popradzki Staw istotnie zasługuje na porównanie z naszym rodzimym szlakiem w stronę Morskiego Oka. Na trasie jest masa ludzi, często w ogóle nie zainteresowanych wejściami powyżej jeziora. Sporo osób pcha dziecięce wózki. Jest głośno i szczerze mówić, niezbyt przyjemnie. Brakuje tylko konnych dorożek, ale dla równowagi, zamiast nich dopuszczono tu ruch rowerów. W drodze znad Popradzkiego Stawu w stronę parkingów. Wycieczkę kończymy parę minut po 14-stej, więc finalnie zeszło nam coś koło 8:20h. Czas całkiem zgodny ze szlakowym, choć my wliczyliśmy w to dobre 1,5 godziny przerw. Zabieramy zza szyby kartkę od parkingowego i kierujemy w stronę wyjazdu. Chwilę później ktoś nas zatrzymuje, upominając o należne 6 euro. Płacimy, jedziemy dalej. Po około kilometrze skręcamy w drogę 537 i tą samą trasą co rano kierujemy w stronę Krakowa. Podsumowanie Faktycznie, wejście na Rysy od Słowacji okazało się dużo łatwiejsze niż zdobycie tego szczytu polskim szlakiem. Trasa od Popradzkiego Stawu była krótsza, bezpieczniejsza i o wiele łatwiejsza technicznie. Po skończeniu wycieczki nie czułem się jakoś szczególnie zmęczony i spokojnie mógłbym jeszcze parę godzin połazić. Nie oznacza to jednak, że było nudno, czy czuję jakikolwiek niedosyt. Szlak jest bardzo ciekawy i moim zdaniem dość różnorodny. Podczas tej niedługiej wycieczki można zobaczyć sporo fajnych krajobrazów, zasmakować trochę trudności oraz oczywiście, zdobyć najwyższy, dostępny dla turystów szczyt Tatr. A więc, zdecydowanie warto. Trasę mogę śmiało polecić nawet średnio-zaawansowanym turystom. Wiem też, że masa ludzi ma spore ciśnienie, by jak najszybciej „zaliczyć Rysy”. Nierzadko, chcą to zrobić nawet podczas swojego pierwsze wypadu w Tatry. Nie sądzę, by było to rozsądne, jednak jeśli już ktoś koniecznie musi, to droga ze Słowacja na pewno będzie tą bezpieczniejszą, a przy tym wcale nie brzydszą. Mapa trasy: Rysy to góra skazana na popularność. Szczyt wprawdzie niezbyt rzucający się w oczy, z Zakopanego niewidoczny wcale, a znad-morskoocznej perspektywy mylony niejednokrotnie z Niżnimi Rysami. Z innych, odleglejszych punktów mylony w ogóle z czym popadnie. Nieszczególnie też piękny. Pięknym bywa określany Kościelec, Lodowy Szczyt, za piękną uchodzi Wysoka. Jeszcze nie słyszałam natomiast, aby ktoś o Rysach powiedział, że są piękne. Cały ich czar tkwi więc zapewne w ich encyklopedyczności, w pewnym drobnym szczególe, takim mianowicie, że jeden z ich wierzchołków stanowi najwyżej położony punkt powierzchni naszego kraju. Wobec czego wszyscy wychodzimy ze szkolnych murów gotowi dać sobie uciąć dowolną z kończyn w obronie wiedzy, że Rysy mierzą 2499 metrów nad poziomem morza. I tylko brakowi popularyzacji maczet zawdzięczamy, że nikt nam z rozpędu tego i owego nie uciął. Rysy mierzą bowiem 2503 m 2499 m to wysokość jednego z wierzchołków. Tego, którym przebiega granica, owszem. Ale nie zmienia to faktu, że za wysokość szczytu, uznaje się wysokość najwyższego z jego wierzchołków. A nie któregoś tam z kolei. Ale to tak nota bene. Zmierzam do tego, że te Rysy takie sławne, że wszyscy na nie chcą wejść. Doskonale znam ten mechanizm... Tu mała retrospekcja i w pierś się uderzenie. Liceum, jedziem na wycieczkę do Zakopanego, sorka pełniąca wychowawstwo nad mą klasą trochę zarażona górami, ustalamy program pobytu. Jeden dzień chcemy przeznaczyć na typową górską wycieczkę, najchętniej - obejmującą zdobycie jakiegoś fajnego szczytu. Sorka mówi, że możemy na Giewont, wspomina też, że była niegdyś z uczniami na Świnicy, przy czym to drugie artykułuje trochę chyba zastanawiając się pomiędzy kolejnymi sylabami, czy oby na pewno powinna to mówić. Na to my rzucamy krótko i konkretnie: - A na Rysy da się wejść? - No... da się... - To my chcemy na Rysy! Także tego. Wzięła nas na Przysłop Miętusi. I dobrze zrobiła. No i jeszcze Korona Gór Polski. Wiele osób trafia na szlak na Rysy, bo to ostatnia górka, jaka im pozostała do zaliczenia KGP. Że w niczym charakterem nie przystająca do poprzednich - o tym nie zawsze wiedzą... Tymczasem pierwsze tatrzańskie wycieczki powinny być poprzedzone gruntownym przygotowaniem obejmującym przede wszystkim teoretyczne zaznajomienie się w trudnościami wybranego szlaku. Lektura przewodnika, przewertowanie mapy, w dobie internetyzacji wszystkiego - także przejrzenie opisów i wrażeń spisanych przez samych turystów, udostępnionych przez nich zdjęć, filmów. To powinna być podstawa. A dopiero na niej opierać się może racjonalna decyzja o wyjściu w góry. Szlak prowadzący na Rysy od strony polskiej, jest, obiektywnie rzecz ujmując, jednym z trudniejszych tatrzańskich szlaków. Wprawdzie przy dobrej pogodzie, nie powinien sprawić trudności względnie sprawnej osobie, o przynajmniej średniej kondycji, wprawdzie jakoś tam wchodzą tabuny zdobywców z przypadku i wprawdzie jakoś schodzą zwykle bez drobnych choć zadraśnięć, jednak istnieje cały szereg pewnych "ALE": 1. Szlak jest bardzo długi. Nie tylko licząc od Palenicy. Nawet ruszając od Morkiego Oka, decydujemy się na kilka godzin przebywania w górskim, stromym i trudnym terenie. Bez możliwości schronienia. Bez możliwości szybkiego wycofu. 2. Szlak przebiega stromym terenem. Utrata równowagi lub poślizgnięcie może skutkować wielosetmetrowym upadkiem, a ten poważnym poturbowaniem lub śmiercią. 3. Występuje ekspozycja. Chodzi mniej więcej o to samo, co powyżej: ekspozycja oznacza przepaście. Te jednak niosą za sobą nie tylko ryzyko opłakanego w skutkach wypadku, ale coś jeszcze - reakcję ludzkiej psychiki. Jeśli nigdy nie szliśmy eksponowanym szlakiem, nie możemy wiedzieć, jak zareaguje na takie atrakcje nasza głowa. A atak paniki (widziałam taki osobiście właśnie na drodze na Rysy) jest w górach bardzo niebezpieczny (nieskoordynowane i gwałtowne ruchy, niezdolność do podjęcia spokojnej decyzji, oczy przesłonięte mgłą łez...). Oczywiście gdzieś się trzeba z tą ekspozycją po raz pierwszy zmierzyć. Jasne. Ale, litości, nie na Rysach! Dlaczego? Wracamy do punktu pierwszego: bo to szlak długi. Bo tych eksponowanych i trudnych kawałków jest tam wiele dziesiątek, jeśli nie setek metrów. A co jeśli nasza łepetyna przestanie współpracować w połowie, bo nieprzyzwyczajona do takiego czadu, zwyczajnie się tym zmęczy...? I właściwie to tyle, ale z powyższego wynika niestety bardzo często jeszcze parę kolejnych implikacji, takich jak: problemy kondycyjne, nieodpowiednie wyposażenie, brak przygotowania do zmieniających się warunków pogodowych i nieumiejętna reakcja na nie... Ucząc się czegoś, popełniamy błędy. To oczywiste. Każdy, robiąc coś po raz pierwszy, ma prawo nie wiedzieć wszystkiego, pomylić się. Na łatwych szlakach za drobne pomyłki góry dają tylko prztyczka w nos. Zbieramy te prztyczki i już wiemy, co jest nam w czasie wędrówki niezbędne, a co trzeba wywalić z plecaka, bo dźwigamy niepotrzebnie. Wiemy, jak czas ze szlakowskazu ma się do naszego tempa chodzenia. Znamy reakcję naszego organizmu na długotrwałe zmęczenie i na przepaścistość terenu. Gdy idziemy w góry (albo w nowe, wyższe i trudniejsze niż dotychczas góry) po raz pierwszy - nie mamy o tym wszystkim bladego choćby pojęcia. Zdjęcia z polskiego szlaku na Rysy: Dolna część szlaku, tuż nad Czarnym Stawem. Przebieg szlaku ponad Bulą. Za tym wyraźnym wypłaszczeniem zaczyna się stromy, skalisty teren wyposażony w łańcuchy. Szlak wiedzie grzędą, czyli wypukłą formą terenu. Z bliska to wygląda na przykład tak... ...i tak... Końcówka szlaku, przejście przez Przełączkę. Łatwe, ale bardzo przepaściste miejsce. Widać już polski wierzchołek. Rysy z oddalenia. Polski szlak wiedzie grzędą po lewej stronie od Rysy (głębokiego żlebu na ukos przecinającego górę). Tymczasem na Słowacji... Tak prezentują się Rysy widziane z drugiej strony. Szlak - bardzo wyraźnie widoczny prowadzi turystów szerokim kamienistym terenem i to praktycznie pod same wierzchołki. Słowacki szlak na Rysy różni się od polskiej trasy właściwie wszystkim. To wciąż wymagająca kondycyjnie, długa wycieczka (ale tu schronisko mamy godzinę pod szczytem, zamiast godzin niemal czterech), jednak nieporównywalnie łatwiejsza. Przewyższenie rozkłada się tu trochę bardziej na długie podejście. W Polsce mamy delikatnie wznoszący się asfalt, potem kawalątek spaceru brzegiem stawu, a dalej już w zasadzie ostre napieranie do góry. U naszych sąsiadów wygląda to nieco łagodniej, wysokość zdobywa się bardziej niezauważalnie, przewędrowując długie doliny, a sam atak szczytowy od Chaty pod Rysami nie męczy już aż tak strasznie. Jedyne łańcuchy na trasie znajdują się jeszcze przed schroniskiem, pomagając w przejściu krótkiego odcinka, który może być lekko problematyczny zwłaszcza przy deszczu lub oblodzeniu. Dalej już są zupełnie, ale to zupełnie niepotrzebne. Niepotrzebne dlatego, że aż pod same wierzchołki dochodzimy czysto trekkingowo, na nóżkach, bez potrzeby używania rąk (to, co mamy na szlaku od strony północnej nazywa się scramblingiem). W ogóle Rysy od Słowackiej strony wyglądają jak zupełnie przyjazna, usypana z kamieni kopułka. Tamtejszy szlak z bliska też nie zaskakuje - ścieżka wiodąca szerokim kamiennym polem. Przepaści doszukać się można dopiero na szczycie. Trudności też brak. Nie namawiam bynajmniej do bagatelizowania tego szlaku. To wciąż Tatry, grawitacja działa nawet na łatwych ścieżkach i nie potrzeba głębokich otchłani, by się gdzieś stoczyć i zrobić sobie krzywdę. Warunki pogodowe mogą tu zaskoczyć, jak i wszędzie. A i brak odpowiedniego przygotowania, może boleśnie dać znać o sobie. Jednak, jeśli już czujemy, że musimy iść na te Rysy właśnie, i że nic innego nas nie zadowoli, gdy tymczasem nasze tatrzańskie portfolio świeci pustkami - wybór słowackiego szlaku będzie zdecydowanie rozsądniejszą opcją ;). W dole Chata pod Rysami i podejście na Przełęcz Waga. Stąd na szczyt już rzut beretem. Takim oto terenem... Zbliżamy się do wierzchołków: po lewej polski (2499), po prawej słowacki (2503). Nawet tuż pod wierzchołkami teren nie zaskakuje niczym, co mogłoby przestraszyć. No i... tadaaaam! Wyżej w Polsce się już nie da ;). (widok z wierzchołka PL na słowacki) Ciekawskich odsyłam do przykurzonej już relacji zawierającej me wrażenia z pierwszego przejścia polskiego szlaku (tam też parę zdjęć ze szczytu i kilka innych ujęć z drogi) - LINK TUTAJ. :) Hop na Rysy z Palenicy przez MokoAutor: BetiKaOpracowano: 2012-09-30 21:26:11 Trasa: Palenica Białczańska Wodogrzmoty Mickiewicza Schronisko PTTK nad Morskim Okiem Czarny Staw nad Morskim Okiem Rysy Czarny Staw nad Morskim Okiem Schronisko PTTK nad Morskim Okiem Miało być pięknie: duża grupa z możliwością podziału na "podgrupy"; panowie mieli pójść na Rysy (ambicjonalnie) a panie mogłyby się spokojnie poopalać np. pod Sarnią Skałą... mogłyby... Piotr nie przyjechał, na placu boju został się Michał - no i to marzenie aby wejść na Rysy. Podczas analizy wejścia od strony polskiej i słowackiej zdecydowaliśmy na spróbowanie podejścia od Czarnego Stawu pod Rysami - 'przecież to tylko 3,5 h'. Taaak. Biorąc pod uwagę długość dnia we wrześniu - tylko 12 h - i moją dość marną kondycję poniedziałkową przy podejściu do Moka zdecydowałam się na wzięcie udziału w tej karkołomnej wycieczce pod warunkiem przygotowania się dzień wcześniej w saunie w Aquaparku i wystartowania z Palenicy przed szóstą rano. Wszystko zgodnie z planem: basenu dzień wcześniej nie było a z Palenicy wyruszyliśmy o 6:30. Ale miałam zapewnienie, że na moje magiczne hasło: Michał, k... już dalej nie mogę, schodzimy - zejdziemy razem bez żadnych brawurowych zachowań typu "to zaczekaj, ja pójdę sobie sam na szczyt a Ciebie zabiorę, jak będę schodził" ;-) Mieliśmy dużo szczęścia do pogody - było bezdeszczowo, słońce nie operowało zbyt złośliwie, temperatura idealna na spacer, zachmurzenie umiarkowane i ruch turystyczny także. Słowem - właściwy timing. Kondycja i humor poprawiły się po pojawieniu się o ósmej pod schroniskiem. Czarny Staw pod Rysami - tak trudno osiągalny dwa dni wcześniej - teraz był już po pół godzinie. Tylko obawa przed porywaniem się na ten szczyt coraz bardziej rosła. Chwila namysłu przy Stawie i pozostało już tylko te "3,5h" na górę. Absolutny spokój i skupienie, odpoczynek w momencie, gdy organizm tego potrzebował. Aż do spotkania dwójki turystów - panów, z wyglądu których nie spodziewałam się, że odpuszczą. Zeszli z 2000 m. Było za ciężko. Poczułam, że jest ok bo ludzie tu nie będą się głupio zachowywać pędząc na łeb na szyję nie myśląc o racjonalnym rozłożeniu sił. Łańcuchy przy podchodzeniu na górę częściowo ułatwiają wędrówkę - bardziej przydają się schodzącym. Podejście nie jest trudne przy ładnej pogodzie, szczególnie, gdy wcześniej nie padało. Polecam tylko założenie rękawiczek bez palców - przynajmniej ja lepiej czuję skałę opuszkami ;-) Na szczycie istna wieża Babel - Polacy, Słowacy, Anglicy, Niemcy, Węgrzy - i każdy chce mieć to zdjęcie przy słupku. Jedno aparatem (samotny zdobywca), drugie komórką (dla znajomych aby od razu wiedzieli), trzecie z towarzyszem/ami wędrówki. Pstryk, pstryk, pstryk następny proszę! Najbliższa półka skalna oferująca trochę miejsca na wypicie herbaty i zjedzenie czegokolwiek jest ok 150 m niżej. Wierzcie mi, napar kokeichy wypity na wysokości ok. 2300 zyskuje inny wymiar :-) Czyste powietrze, przejrzysty widok na otaczające szczyty, nikła tafla stawów w dole, echo odbijające się od skał - to wszystko sprawia, że chcesz pozostać jeńcem tej chwili. To, co na dole zajmuje twoje myśli okazuje się tak szalenie nieistotne. Spore problemy okazują się być mikroskopijne, jesteś tu i teraz. Niebezpieczeństwem jest właśnie to uzależniające uczucie osadzenia we właściwej chwili, znalezienia swojego 'magicznego miejsca'. Uczucie niebiezpieczne, gdyż nie chcesz zejść na dół ;-) Zejście dla niektórych bywa zazwyczaj trudniejsze, bo kolana, bo zmęczenie. Ale nie na odcinku z łańcuchami czyli do 1800-1700. Akurat teraz łańcuchy ułatwiają już zejście znacznie je urozmaicając ;-) Istotnym problemem są turyści idący na górę o godzinie czternastej (zakładam, że będą schodzić do Moka a nie spać w Chacie po słowackiej stronie). Turyści się spieszą bo zaspali rano albo musieli zjeść śniadanie. Nie mają zamiaru przepuścić osoby, która schodzi. Tutaj ograniczę się tylko do wtrącenia, że jako osoba niezwykle opanowana niemalże musiałam ostro strofować podchodzących pod górę używając szantażu, że ich po prostu nie przepuszczę jeżeli mi się uczepią tego samego łańcucha na którym aktualnie wiszę. Mój kryzys nadszedł po zejściu z ostatniego łańcucha i rozpoczęciu najłatwiejszego odcinka - tylko skalne stopnie do Stawu pod Rysami, który się pięknie przybliża. Dziś wiem, że wtedy odeszły mi nerwy, odpuściła adrenalinka i do mózgu dotarł sygnał o zmęczeniu. W efekcie mojego powolnego tuptania, które nazywam czołganiem ;-) obiad w schronisku jedliśmy koło 17:00 Podsumowując: 9,5 h, +dużo szczęścia do pogody, +absolutne skupienie na trasie, -podchodzący, ignoranccy, popołudniowi zdobywcy. Szczęście nam dopisało, wyrobiliśmy się w czasie. Pogoda sprzyjała. Chętnie zrobię tę trasę w przyszłym roku w czerwcu gdy dzień będzie dłuższy. Absolutnie odradzam po i w deszczu. To nie ViaFerrata. Głazy miejscami są bardzo duże (wysokie) a półki skalne niezbyt szerokie. Echo pięknie się odbija od skał, równie ładnie możemy i my. Trasa wymagająca skupienia i rozwagi. Szczegóły Kategoria: Góry Odsłony: 15555 Szlak na Na Rysy szczegółowy opis i przebieg szlakuSzczyt położony na granicy polsko-słowackiej, w Tatrach Wysokich. Masyw Rysów posiada trzy wierzchołki. Najwyższy z nich (tzw. środkowy – 2503 m leży po stronie słowackiej, podobnie jak najniższy wierzchołek południowo-wschodni (2473 m). Na granicy polsko-słowackiej znajduje się średni co do wysokości, północno-zachodni wierzchołek o wysokości 2499 m który jest najwyżej położonym punktem Polski. Północno-zachodni wierzchołek o wysokości 2499 m Od północy oddziela go od Niżnich Rysów Przełęcz pod Rysami, od zachodu od Żabiego Konia Żabia Przełęcz. Od południowego wschodu od Ciężkiego Szczytu w masywie Wysokiej oddziela szerokie siodło Wagi. Na wschodnią stronę opada z Rysów 500-metrowa ściana skalna, w której znajdują się liczne drogi wspinaczkowe. Na szczyt prowadzą dwa szlaki turystyczne: od strony polskiej oraz od strony słowackiej. - czerwony od schroniska nad Morskim Okiem wschodnim lub zachodnim brzegiem Morskiego Oka na próg Czarnego Stawu i przez Bulę pod Rysami na wierzchołek Rysów. Czas przejścia od schroniska nad Morskim Okiem nad Czarny Staw: 50 min, ↓ 40 min Czas przejścia znad Czarnego Stawu na szczyt Rysów: 3 h, ↓ 2:30 h – niebieski od schroniska nad Popradzkim Stawem (1500 m Doliną Mięguszowiecką (Mengusovská dolina) do Żabich Stawów Mięguszowieckich (Žabie plesá). Dalej czerwonym do Chaty pod Rysami i na przełęcz Waga (Váha), i wierzchołek Rysów Czas przejścia od Popradzkiego Stawu do schroniska pod Rysami szlakami niebieskim i czerwonym: 2:15 h, ↓ 1:45 h Czas przejścia ze schroniska pod Rysami do Rysów: 1 h, ↓ 45 min. W 2012 r. szlak powyżej Czarnego Stawu został zniszczony przez kamienną lawinę Wejście od strony polskiej jest ubezpieczone ponad 360 metrami łańcuchów, wymaga jednak przygotowania turystycznego i kondycyjnego. Od Czarnego Stawu średnie nachylenie szlaku wynosi aż 30 stopni, deniwelacja liczona od Morskiego Oka przekracza 1100 Rysy nie pochodzi, jak powszechnie się uważa, od ukośnego żlebu widocznego w masywie góry (tzw. Rysy), ale od pożłobionych zboczy całego kompleksu Niżnich Rysów, Żabiego Szczytu Wyżniego i Żabiego Mnicha. Nazwę utworzyli polscy górale i była ona w użyciu co najmniej od początków XIX w. „Skalne żleby albo rysy (Risse), wypełnione wiecznym śniegiem, sięgają od głównego grzbietu aż do powierzchni Czarnego Stawu” – pisał niemiecki turysta już w 1827 r. (wikipedia) 28 stycznia 2003 roku około godziny 11 z Rysów zeszła lawina, w której zginęło 8 osób z 13-osobowej grupy. Była to wycieczka członków Uczniowskiego Klubu Sportowego „Pion”, działającego przy I LO w Tychach. Wypadek ten był najtragiczniejszym takim wydarzeniem w polskich Tatrach. Wyjście najlepiej rozpocząć we wczesnych godzinach porannych, tak by uniknąć tłoku na tym popularnym sezonie wakacyjnym na szczyt wyrusza codziennie kilkaset osób. Znad Morskiego Oka przez Rysy prowadzi także szlak do schroniska Pod Wagą po stronie słowackiej. Jedną z atrakcji obok schroniska jest słynny kibelek nad przepaścią a do schroniska wszystko wynoszone jest na plecach tragarzy. (piwo lane 3 euro, herbata 1 euro, nocleg 17 euro na wspólnym poddaszu)Należy pamiętać że wszelkie akcje ratunkowe bezpłatne są tylko w Polsce. Po stronie słowackiej każda akcja ratowników jest bardzo droga i należy pamiętać o wykupieniu ubezpieczenia, by nie otrzymać rachunku na kilkanaście tys. euro za lot Ratunkowy TOPR601 100 300 opracowanie & foto: Albin Marciniak Chata pod Rysami po stronie Słowackiej Orla Perć - szczegółowa mapa szlaku podziemia miasta zamki i pałace skanseny parowozownie muzea miejsca wyjątkowe forty i twierdze zabytki sakralne Woda - szlaki kajakowe, spływy, wyprawy, rejsy spływy kajakowe polecane rejsy imprezy Żaglowce AKCJE EKOLOGICZNE - CZYSTE GÓRY CZYSTE SZLAKI rajdy, zloty imprezy górskie daty i rocznice testy sprzętu książki schroniska fotorelacje konkursy tanie linie Kuchnie świata mapy Tatr online Małopolska Gościnna sprzęt outdoorowy - testy - porady - nowości - zapowiedzi rower on tour POLAND ON TOUR - VISIT POLAND Aleja Podróżników, Odkrywców i Zdobywców Underground in Europe Polecamy NAJPIĘKNIEJSZE PODZIEMIA TURYSTYCZNE W POLSCE Zamki i Pałace w Polsce polecane do zwiedzania Obiekty UNESCO w Polsce Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Czytaj więcej... all4web Odwiedza nas 492 gości oraz 0 użytkowników.

szlak na rysy zdjęcia